Proces osób LGBT+ przeciwko Kai Godek toczy się od pięciu lat. 7 listopada 2023 roku doszło do ponownego spotkania na sądowej sali, podczas którego Godek kontynuowała swoją homofobiczną i nienawistną batalię.
Sprawa sięga maja 2018 roku, gdy Kaja Godek w programie Polsatu komentowała wyniki irlandzkiego referendum (przypomnijmy, że chodziło o liberalizację prawa aborcyjnego). – Irlandia nie może być określana jako kraj katolicki. Tam premierem jest zadeklarowany gej, który obnosi się ze swoją dziwną orientacją. Swoje zboczenie publicznie ludziom… – mówiła główna reprezentantka polskiego ruchu anty-choice. Wypowiedź przerwała prowadząca Agnieszka Gozdyra, dopytując, czy według Godek “jeżeli ktoś jest homoseksualny, to jest zboczeńcem?”. Dziennikarka usłyszała w odpowiedzi: „To jest zboczony, tak, tak”.
Godek dodała, że "jeżeli jest to przyjmowane jako normalne [że premier Irlandii ma partnera i o tym otwarcie mówi – przyp.red.], to dla mnie jest potworne, że taki kraj określa się mianem katolickiego".
Kilka miesięcy później, w październiku 2018 roku, szesnaście osób LGBT+ (dziennikarze i dziennikarki, pracownicy naukowi, prawniczki, artyści, aktywiści i polityk) złożyło przeciwko Kai Godek pozew o naruszenie dóbr osobistych. Sąd pierwszej instancji pozew oddalił.
Jak relacjonuje serwis Oko Press: “W pisemnym uzasadnieniu sąd stwierdził także, że skarżący nie udowodnili, iż faktycznie są gejami, lesbijkami lub osobami biseksualnymi. Domagał się przedstawienia ‘opinii biegłego sądowego seksuologa lub przynajmniej (…) zaświadczenia lekarza seksuologa potwierdzających orientację seksualną każdego z powodów’”. W 2022 roku Sąd Apelacyjny w Warszawie uchylił wyrok sądu pierwszej instancji.
"Pozwana, obrażając grupę, obraża każdego z członków tejże grupy. Każdy z powodów ma legitymację czynną procesową w tej sprawie. Kogo innego miałaby dotyczyć ta wypowiedź? Jest ona kierowana do określonych ludzi z krwi i kości” – stwierdziła sędzia Małgorzata Kuracka.
Do ponownego rozpatrzenia sprawy Sąd Okręgowy wrócił 7 listopada 2023.
Kaja Godek przed rozprawą mobilizowała bliskie sobie środowiska do “przeciwstawiania się” cenzurze. “Na miejscu działacze ultraprawicowej Fundacji Życie i Rodzina zorganizowali skromny happening w amerykańskim stylu. Przed sądem rozstawili dobrze znane z ulic polskich miast banery z manipulacjami o rzekomych powiązaniach osób homoseksualnych z szajkami pedofilskimi. Na salę sądową dwóm osobom udało się też wnieść tęczowe torby z Ikei z odręcznymi napisami: „HIV/AIDS” i „ZBOCZENIA” – donosi Oko Press.
Na razie sąd wysłuchał zeznań trójki powodów. Doniesienia medialne wskazują, że Kaja Godek nadal uważa, że ma prawo obrażać innych ludzi i podważać ich orientację seksualną.
Scenograf Michał Korchowiec przyznał, że wypowiedzi o “zboczeńcach” według niego rozpoczęły falę homofobicznych ataków w przestrzeni publicznej i wywołały w nim poczucie lęku i zagrożenia. Kaja Godek zapytała mężczyznę, czy “można poznać geja po głosie”, a następnie dodała, że “chciałaby, żeby udowodnił, że jest gejem”.
– A pani mi udowodni, że jest heteroseksualna? – odpowiedział Korchowiec. – Mam męża od 17 lat, czwórkę dzieci. Sama je urodziłam – mówiła Godek. Następnie kontynuowała swoje prowokacje, kierując się linią argumentacyjną, że “lepiej coś powiedzieć w obronie ofiar, ostrzegając je przed pedofilią”.
Druga z 16 osób, które złożyły pozew, adwokatka Emilia Barabasz mówiła: „Moja homoseksualność to immanentna część mnie. To coś, z czym się urodziłam. Nie mam na to wpływu. Mówienie o mnie, o osobach homoseksualnych, jako o zboczeńcach, oczywiście dotyka mnie bezpośrednio”. Przyznała, że wypowiedź Godek była dla niej poniżająca i upokarzająca. Adwokatka zwróciła uwagę, że podobne słowa mogą mieć wpływ nie tylko na osobiste życie osób LGBT+, ale również zawodowe.
– Takie komentarze godzą w społeczny odbiór mnie jako osoby wykonującej zawód zaufania publicznego. Obawiałam się, czy nie spowodują, że czy moi klienci lub inni adwokaci nie zaczną mnie postrzegać jak osoby zboczonej – tłumaczyła Barabasz. Dodała, że w 2020 roku na jej drzwiach wielokrotnie pojawiły się nienawistne i obraźliwe napisy (np. “LGBT do gazu”), a także narysowana szubienica i chociaż nie jest w stanie połączyć tych zdarzeń bezpośrednio z działaniami Kai Godek, to bez wątpienia pokazują one, że wygłaszana publicznie mowa nienawiści ośmiela kolejne osoby do podobnych zachowań.
Czy przed tym, jak zawarła pani ślub w Niemczech z kobietą, to w urzędzie sprawdzali zaświadczenie, że jest pani lesbijka? – pytała Godek Emilię Barabasz. – Na szczęście Niemcy to kraj cywilizowany. Wystarczyło ustne oświadczenie – odpowiedziała adwokatka. Kolejną osobę, radczynię prawną i przedsiębiorczynię, Katarzynę Wiśniewską, Kaja Godek pytała, czy “ma dowód, że nie jest heteroseksualną kobietą".
Kolejną rozprawę zaplanowano na 27 lutego 2024 roku.