O tym, czym, jest Dom Spokojnej Młodości, z jakimi problemami borykają się Zetki i czego oczekują od życia, a także jak zachęcić młodzież do udziału w wyborach, rozmawiamy z Zuzą Karcz i Grzegorzem Święchem z Fundacji OFF School.
Alicja Cembrowska: Czym według was jest spokojna młodość?
Zuza Karcz: To taka młodość, w której ma się przestrzeń na bycie sobą i rozpoznawanie tego, co potencjalnie może nas dotykać. Myślę o zalewie informacji, które wpływają na nasz dobrostan. Spokojna młodość to taka młodość, która pozwala nam być ze światem, odkrywać go. Ten spokój nie oznacza braku imprez czy braku życia towarzyskiego, kojarzy mi się raczej z balansem.
Grzegorz Święch: A ja zacznę od tego, czym spokojna młodość nie jest. Na pewno nie jest powściągliwością od szaleństwa. Młodość jest z natury rzeczy szalona, a dodatkowo obecnie mamy bardzo szalony świat i bardzo szalone otoczenie. W takiej sytuacji, jeżeli nie mamy żadnej bezpiecznej przystani, to zaczynają się robić deficyty. Dlatego w naszym projekcie bardzo mocno nam chodzi o spokój. O poczucie spokoju, żeby młode osoby miały poczucie, że w ich świecie jest jakieś miejsce, w którym mogą być spokojne i nie muszą się bać. Chcemy, żeby takim miejscem była szkoła, w której odbywa się proces edukacyjny, ale bez stresu.
Młodzież w okresie dorastania i tak ma dużo stresu, presji ze strony rodziców, rówieśników, nauczycieli. Do tego dochodzi presja społeczna, presja świata, który jest szalony, szybki, przebodźcowujący. Myślę, że żadne pokolenie na starcie nie miało takiego natłoku i tempa informacji. Wszyscy przecież mamy kłopot z ocenieniem, która informacja jest prawdziwa, a która jest nieprawdziwa. Chcieliśmy w tym wszystkim stworzyć jakiś przyczółek spokoju, drobną oazę, w której młody człowiek może być sobą, nawiązać ze sobą kontakt, zobaczyć siebie.
Ta oaza ma nazwę – Dom Spokojnej Młodości. W jaki sposób w ramach tego projektu zapewniacie młodzieży spokój?
Grzegorz: Na przykład poprzez dostarczanie scenariuszy lekcji – są one stworzone w taki sposób, żeby nie wywierały presji na młodego człowieka. Według proponowanego scenariusza lekcja nie odbywa się w taki sposób, że stoi mędrzec przed klasą i opowiada reszcie, jaka jest prawda objawiona. Tylko ta lekcja jest bardzo partycypacyjna. Ktoś, kto posługuje się scenariuszem, a może to być jedna osoba lub kilka osób, jednocześnie modeluje to, co się dzieje w klasie – dyskusję, dialog, wnioski, które wynikają z tego dialogu, stara się zaciekawić zagadnieniem i robi to na swoich zasadach.
Projekt Dom Spokojnej Młodości powstał dzięki strategicznemu zaangażowaniu naszego partnera Fundacji BNP Paribas. Pokazujemy tym projektem udaną współpracę biznesu z organizacją pozarządową opartą o wspólne wartości i cele strategiczne. Jaki jest zakres tematyczny udostępnianych scenariuszy?
Zuza: Mamy 3 główne piony, które wyznaczyliśmy na ten rok i zamierzamy je rozszerzać w kolejnych latach funkcjonowania: zaangażowanie społeczne i obywatelskie, dojrzewanie w czasach “postprawdy” i zdrowie psychiczne.
W pierwszym obszarze zawierają się tematy dotyczące klimatu, migracji i praw człowieka. Tworzymy też scenariusze wyborcza. Są już one dostępne na stronie i pozwalają lepiej zrozumieć rzeczywistość polityczną i proces wyborczy.
W drugim pionie przyglądamy się technologiom i ich relacjom z jednostkami i państwem, bezpieczeństwu w sieci, fake newsom, cyberprzemocy. Trzeci obszar to budowanie odporności psychicznej, przekazywanie wiedzy o neuroróżnorodności. Łącznie proponujemy 44 tematy i cały czas pracujemy nad kolejnymi. Od początku września na naszej stronie pobrano już ponad 1300 scenariuszy, więc jest nieźle.
Grzegorz: Ponad 1000 pobrań oznacza, że niektóre scenariusze zostały pobrane wielokrotnie. Tematy dotyczące zdrowia psychicznego są absolutnymi rekordzistami, ale popularnością cieszą się też tematy dotyczące zaangażowania społecznego, czyli wiedzy obywatelskiej, której w szkołach brakuje.
Uczniowie i uczennice po prostu mogą wejść na stronę i skorzystać ze scenariuszy?
Grzegorz: Nawet nie tylko uczniowie i uczennice, ale również każdy nauczyciel i nauczycielka, każdy rodzic, każdy obywatel.
Zaczęliśmy od szczegółu, teraz chciałabym zrobić krok w tył, bo projekt powstał w ramach działań Fundacji OFF School. Co to za miejsce?
Grzegorz: Fundacja powstała 7 lat temu. Założyłem ją wspólnie z moją żoną. Później dołączyła Zuza. W tej chwili we trójkę stanowimy zarząd fundacji – ustaliliśmy strukturę, która zakłada, że wszyscy jesteśmy na tym samym poziomie zarządczym, nie mamy hierarchii. Jest to też jeden z elementów naszej tożsamości – nie chcemy budować drabin, tylko mosty. Celem OFF School od samego początku było wspieranie młodych ludzi. Bardzo mocno wierzymy w grupę młodzieży dorastającej, czyli osoby, które są w okresie adolescencji. To trudny czas. Społecznie wykształcił się taki stereotyp, że jest to grupa, która nie podejmuje dialogu, jest zbuntowana, wredna, bezczelna, roszczeniowa. Przykleja się im wszystkie najgorsze epitety.
My nie mieliśmy nigdy takich doświadczeń, ale to chyba wynika z naszego nastawienia, podejścia do świata i dużej otwartości. Jeżeli traktujemy świat w sposób bardzo hierarchiczny, to faktycznie te osoby mogą być zbuntowane, bo one hierarchię negują. I to jest naturalne, wręcz biologiczne. Już ta świadomość pozwala nam lepiej zrozumieć młodego człowieka. Ja traktuję proces rozwojowy jako transakcję wzajemną – ty się ode mnie czegoś nauczysz, ale ja od ciebie też. To zaczyna tworzyć pomost i wtedy odbywa się dialog.
W relacjach z młodymi osobami zaczęliśmy dostrzegać bardzo proste mechanizmy, które powodują, że otwierają się ich serca i umysły. Ale również te osoby zaczynały otwierać nasze serca i umysły. Stwierdziliśmy, że skoro to działa, to warto zacząć to robić na trochę większą skalę, zapraszać większe grupy osób i robić z nimi projekty, uczyć się wzajemnie, jak w bardzo praktyczny sposób ogarniać rzeczywistość. Oddaliśmy im pole do działania, pełniąc funkcję wsparcia, moderatora, ale nie mędrca, który mówi, jak należy coś zrobić. Nigdy do tego w ten sposób nie podchodziliśmy.
To proces “edukacji odwróconej”. Mówimy: “najpierw doświadcz, czego nie umiesz, jak doświadczysz, czego nie umiesz, to wtedy zacznijmy się tego uczyć, bo wtedy wiesz, jaki jest cel i jaką masz realną potrzebę”. To sprawia, że pojawia się chęć poszerzenia wiedzy, a nie presja. Przed pandemią odbywało się to w taki “butikowy sposób”, w kilkanaście osób tworzyliśmy grupę i się wspólnie uczyliśmy. Pandemia sprawiła, że zaczęliśmy szukać nowych pomysłów na transformację działań i zwiększenia skali.
Zuzę poznaliśmy przy tworzeniu fundacyjnych podcastów, które były takim antidotum intelektualnym i towarzyskim na przetrwanie pandemii. Nie kontynuujemy już tego projektu, ale warto go było zrobić, chociażby po to, żeby poznać Zuzę. A jak już się poznaliśmy, to wspólnie zaczęliśmy myśleć, co robić dalej. Rok temu narodził się pomysł na stworzenie projektu Dom Spokojnej Młodości, więc od razu zaczęliśmy intensywnie pracować, by zdążyć ze startem na 1 września. I się udało.
Zuza, a co sprawiło, że postanowiłaś dołączyć do tego projektu?
Zuza: Agnieszkę i Grzegorza poznałam przy okazji nagrywania podcastu, więc już wiedziałam, że dobrze nam się rozmawia i wspólnie pracuje. Okazało się również, że spotykamy się w wielu punktach, podobnie rozumiemy ideę edukacji i oddawania przestrzeni młodym. I my tak naprawdę nie odkryliśmy tym projektem koła. To, co nam się udało, to zdecydowane połączenie kropek i określenie, co jest potrzebne w szkole.
A do projektu dołączyłam i w nim jestem, ponieważ OFF School to pierwsze miejsce, w którym nie doświadczyłam adultyzmu. Mam 21 lat, ale byłam związana już z kilkoma organizacjami i dopiero tutaj czuję, że mój wiek nie jest traktowany jako przeszkoda. Często przy projektach byłam postrzegana jako ekspertka od Zetek, ale nie dlatego, że się tym interesuję i poszerzam wiedzę, ale dlatego, że sama jestem Zetką. Teraz tego nie ma – wyłączamy ten element tożsamościowy. Po prostu się doskonale dogadujemy i dobrze improwizujemy. [śmiech]
Grzegorz: Tylko dla jasności – projekt nie był improwizacją. Bardziej chodzi o elastyczność, która sprawiła, że dobrze nam się współpracuje. Mamy z Zuzą bardzo podobny sposób myślenia i jesteśmy otwarci na nowości.
Dlatego ruszyliście z kampanią “Robię to po raz pierwszy”? Szukacie sposobu na zachęcenie młodych wyborców do głosowania? W tym roku niemal 1,5 mln młodych zyskuje prawo wyborcze.
Grzegorz: Niestety według analiz i raportów poziom zainteresowania głosowaniem w tej grupie wiekowej jest dość niski. Dlatego zdecydowaliśmy się na kampanię, która być może zachęci młodych do pójścia na wybory.
Wpisaliśmy ten projekt bardzo, bardzo mocno w narrację, na której opiera się Dom Spokojnej Młodości. Stworzyliśmy scenariusze dotyczące zaangażowania obywatelskiego i w ramach tego pomagamy ludziom zrozumieć, dlaczego wybory są ważnym elementem rzeczywistości. Niezależnie od tego, na kogo głosujesz, twój głos jest ważny.
W projekcie zachęcamy również osoby nauczycielskie, żeby angażowały się w proces inicjacji wyborczej młodych osób – jako trochę takie wprowadzenie w dorosłość. Wysłaliśmy do ponad 100 szkół w Polsce listy oraz przypinki, które mają pokazywać dumę z inicjacji wyborczej. Nie bez powodu ta narracja nawiązuje do okresu dojrzewania i inicjacji seksualnej. I dlatego też kampania nazywa się “Robię to po raz pierwszy” – puszczamy trochę oko, ale chcemy pokazać młodym osobom, że z wyborami jest podobnie. Trzeba zrobić pierwszy krok w tym kierunku i zobaczyć, że wybory też są elementem dorosłości, tego bycia dorosłym człowiekiem, brania odpowiedzialności, brania spraw w swoje ręce.
Zachęcamy osoby nauczycielskie, żeby byli przewodnikami i mentorami, którzy wprowadzają swoich podopiecznych w dorosłość. Nawet we wspomnianych listach kierujemy do nich takie słowa, że to jest niejako ich odpowiedzialność, że to bardzo ważny proces w kształtowaniu społeczeństwa obywatelskiego i demokratycznego.
Z czego według was wynika to niskie zainteresowanie wyborami wśród młodych?
Zuza: Przede wszystkim są to kwestie zaufania społecznego i tego, że młode osoby nie odnajdują swojej reprezentacji w przestrzeni politycznej. Nie odnajdują i nawet trudno się temu dziwić. Średnia wieku posłów, posłanek, senatorów i senatorek to 40-50 lat. I oczywiście nie chodzi tu jedynie o wiek, ale o wartości i potrzeby. Jeżeli się zagłębimy w to, jakie są potrzeby młodych osób, to okazuje się, że są one bardzo “przyziemne”.
Co jest zatem dla nich ważne?
Zuza: Dobra jakość życia, dobre relacje, budowanie bezpiecznej przestrzeni wokół siebie, zdrowe życie. To takie proste elementy, których obecny kształt zgotowali im politycy w latach dziewięćdziesiątych. Oni już się w tym nie odnajdują, widzą, że wykreowane dawno temu myślenie o świecie już po prostu nie działa, bo gdyby działało, to nie rządziłyby nami dwie partie na zmianę. To jest też historia o tym, że młodzi nie są tak przyzwyczajeni do statusu quo, więc nie chcą w nim tkwić.
Kolejnym problemem tego niskiego zainteresowania młodych wyborami, jest brak edukacji obywatelskiej. Każda rozmowa, która jest prowadzona na temat wyborów, koniec końców sprowadza się do tego, że brakuje w polskiej szkole edukacji obywatelskiej. Wiedza o społeczeństwie z poziomu podstawowego zniknęła, poziom rozszerzony dzisiaj bardziej przypomina podstawy politologii. Ja w pierwszej klasie liceum uczyłam się o prawach człowieka, załatwianiu procesów administracyjnych w urzędach. Pamiętam, że na jednym sprawdzianie pisałam dokładne wymiary zdjęcia do dowodu osobistego. Dzisiaj nie ma na to przestrzeni.
Dodatkowym ograniczeniem jest przenoszone rozczarowanie między generacjami – jeżeli nastolatek słyszy w domu, że polityka to przede wszystkim złodziejstwo, a nie służba cywilna, to jego zaufanie jest bardzo niskie. Nikt nie chce się utożsamiać z politykami, którzy tylko kradną, kłamią i kręcą.
Grzegorz: Ja bym dodał tutaj jeszcze jedną drobną, ale moim zdaniem bardzo ważną rzecz. Czyli takie generalne poczucie beznadziei, beznadziei wynikającej z tego, że świat jest skonstruowany przez osoby dorosłe, ale w rozumieniu starsze osoby dorosłe.
Młode osoby nie znajdują swojej reprezentacji wiekowej, ale co ważniejsze, one nie znajdują swojej reprezentacji mentalnej. Ci starsi nie są otwarci na młodych, nie zapraszają ich do dyskusji. A to by istotnie zmieniło postrzeganie rzeczywistości, dałoby przynajmniej jakąś nadzieję, że ich głos jest słyszalny. Gdy popatrzymy na dyskurs publiczny, to naprawdę nie pamiętam konferencji, na której byłem i w której w rozmowie o młodych osobach była większość młodych osób. Z reguły jest jedna osoba jako kwiatek do kożucha. Chcemy gadać o młodych? To ich do tych rozmów zapraszajmy! Nie traktujmy ich jak maskotek. Dopóki się to nie zmieni, to się nie dziwię, że oni czują się traktowani nie fair.
Często da się zauważyć w przestrzeni publicznej, gdy na przykład młodzi aktywiści czy aktywistki domagają się zmian – słyszą, że nic nie wiedzą o życiu i mają “poważne sprawy” zostawić starszym i doświadczonym.
Grzegorz: To jest kropla w morzu. Gdy wyjeżdżamy z dużego miasta i zaczynamy rozmawiać z ludźmi, okazuje się, że oni mają zupełnie inne problemy. Gdy spotkaliśmy się kiedyś z naszą siecią agentów i agentek – tak nazywamy osoby, które w swoich szkołach, w różnych regionach kraju, korzystają z naszych scenariuszy – to dotarło do nas, w jak różnych Polskach żyjemy. Współpracujemy z osobami z miast, miasteczek, wsi, których nazw nie jesteśmy w stanie zapamiętać, głównie dlatego, że pierwszy raz o nich słyszymy. Tam życie wygląda zupełnie inaczej niż z perspektywy ludzi z Warszawy. Błędem poznawczym, który nam towarzyszy, jest całościowe patrzenie na młodzież, która jest bardzo zróżnicowaną grupą.
Zuza: Ja podam przykład, który mi bardzo mocno otworzył oczy na to zjawisko, gdy robiliśmy spotkanie sieci agenckiej. Oczywiście zwracaliśmy koszty dojazdu, zapewnialiśmy wyżywienie. Uczestnicy i uczestniczki nie musieli wydawać swoich pieniędzy, a oferowaliśmy im ciekawe doświadczenie poznawcze, edukacyjne, społeczne, relacyjne. Była grupa osób, która poprosiła o zaliczkę na bilet, żeby mogli przyjechać, bo nie mieli tych 150 zł. Mówimy zatem o barierze ekonomicznej, która bywa efektem przemocy ekonomicznej. Czasem jest tak, że rodzice bojkotują pomysły dziecka, mają pieniądze, ale mówią, że nigdzie nie pojedzie, ma się wziąć za naukę.
Chciałabym zamknąć rozmowę beznadzieją i nadzieją. O beznadziei sobie powiedzieliśmy, czuje ją wiele osób i jest to poniekąd zrozumiałe. Ale wy podejmujecie działania, chcecie zachęcić młodych, żeby poszli na wybory, czyli macie nadzieję?
Grzegorz: Dla mnie nadzieją są postawy dyrektorów i nauczycieli. Gdy uczniowie i uczennice zgłaszają się do nich z naszymi scenariuszami, to dostają zielone światło. Bardzo się obawialiśmy, że w szkołach młodzież spotka się ze sprzeciwem, a jest wręcz odwrotnie – nauczyciele sami proponują, żeby np. zajęcia o wyborach zrobić dla kilku klas lub na większej auli, albo żeby pójść z tymi materiałami do młodszych roczników i pokazać im, że takie inicjatywy są mile widziane, żeby też jakoś ich zaktywizować.
Paradoksalnie im sytuacja jest trudniejsza, tym mam więcej nadziei. Paradoksalnie, bo po pierwsze widzę ogromną mądrość w młodych osobach. Niezwykle się patrzy, jak świadome siebie, swoich potrzeb i umiejętności są to osoby. Niejednokrotnie przewyższają tą wiedzą własnych rodziców i to jest przepiękne. Uważam, że mamy do czynienia z niezwykle mądrym pokoleniem, które jest zdeterminowane, żeby zmieniać świat. Brak ich aktywności czy niechęć do aktywności trochę wynika z tego, że nie nauczyliśmy ich odpowiedzialności i zaangażowania obywatelskiego. To nasza wina.
Dajmy im wędkę...
Grzegorz: Dokładnie tak. My ich czegoś nie nauczyliśmy, ale oni są naprawdę świetnie zaangażowani i zmotywowani. Mówię “my”, bo też jestem przedstawicielem pokolenia, które jest rodzicem osób w tym wieku. To jest nasze zaniechanie i dopóki będziemy próbować przerzucać winę na nich, że oni są beznadziejni, bo nie chcą głosować, dopóty będziemy w konflikcie. Tu potrzeba refleksji nad sobą, wykazania się pokorą, wsparcia, a nie obwiniania młodszych.
Mechanizm prowadzący do istotnej zmiany jest bardzo prosty, ale zarazem bardzo trudny, bo wymaga on zmiany sposobu myślenia osób dorosłych, nie młodych. Młodzi są świetni, są energią, która może wyzwolić osoby starsze. Nieustanne nawoływanie, że to młodzież powinna się zmienić, jest nie tym kierunkiem, złą drogą. To się nie uda.
Zuza: Paulo Freire myśląc o edukacji, wskazywał, że to nie jest tak, że jeden wielki mędrzec ma cały pakiet wiedzy i rozdziela go na innych. Edukacja to naczynia połączone i powinna funkcjonować jak naczynia połączone.
Rozmawiała Alicja Cembrowska