top of page

Myślisz, że gender gap nie istnieje? Pełną równość między płciami osiągniemy w Polsce za… 132 lata

W Polsce jest równość płciowa? Niekoniecznie. Nie wierzysz? Spójrz na rynek pracy w Polsce. Oto opowieść o gender gap, która niestety nie będzie optymistyczna, ale może mieć dobre zakończenie. W końcu wybory już za kilka dni i wszystko w naszych rękach.



“Co ty opowiadasz, przecież w Polsce jest równość” – to częsta reakcja, gdy mówię o nierówności płciowej. Tak, w ciągu wieków kobiety przeszły długą drogę: jesteśmy pełnoprawnymi obywatelkami. Niestety tylko w praktyce, bo w rzeczywistości kobiety i mężczyźni – również na rozwiniętym Zachodzie – wciąż żyją w innych światach. To, że możemy pracować, głosować i nosić spodnie niestety nie wystarczy.


Mogłabym długo pisać o przemocy seksualnej, molestowaniu i catcallingu, braku możliwości decydowania o swoim ciele i ostrym prawie aborcyjnym. O tym, że wciąż boimy się wracać nocą do domu, zachodzić w ciążę, kandydować w wyborach i pokazywać publicznie emocji, bo te są dla “słabych bab”.


Według Global Gender Gap Report 2022 opublikowanego przez Światowe Forum Ekonomiczne pełną równość między płciami osiągniemy w Polsce za… 132 lata, czyli w 2154 roku. Przerażające? Bardzo. W raporcie uplasowaliśmy się niemal w połowie stawki i zajęliśmy 77. miejsce na 146 krajów. Marnie wypadły w naszym kraju: emancypacja polityczna, prawa reprodukcyjne, szanse ekonomiczne i luka płacowa, czyli gender pay gap – wskaźnik zróżnicowania wynagrodzeń ze względu na płeć wyliczany na podstawie średnich godzinowych stawek brutto kobiet i mężczyzn.


To właśnie ta nierówność na rynku pracy wciąż wielu z nas umyka. Fakt, że my, kobiety, możemy uczyć się i robić karierę zawodową z pewnością ucieszyłby nasze przodkinie, ale gdyby spojrzałyby na aktualne dane o gender gap, uśmiech raczej zszedłby im z twarzy.


Gender gap na rynku pracy w Polsce, czyli szklany sufit to nie mit

Każdego dnia kobiety w Unii Europejskiej rozbijają kolejne szklane sufity, ale ten największy, z najtwardszego szkła wciąż ma się dobrze. Niby w traktacie rzymskim z 1957 r. ustanawiającym Europejską Wspólnotę Gospodarczą (dziś nosi on nazwę: Traktat o funkcjonowaniu Unii Europejskiej) pojawił się zapis: “Każde Państwo Członkowskie zapewnia stosowanie zasady równości wynagrodzeń dla pracowników płci męskiej i żeńskiej za taką samą pracę lub pracę takiej samej wartości”, ale rzeczywistość wciąż wygląda zgoła inaczej. Również w Polsce, której Kodeks pracy także zawiera przepisy zakazujące dyskryminacji ze względu na płeć.


Pora na nieco liczb. Wspomniany już Global Gender Gap Report 2022 wskazał na podstawie danych Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD), że różnice między wynagrodzeniami kobiet i mężczyzn nad Wisłą wynoszą 8,69 proc. Z kolei w 2021 r. Główny Urząd Statyczny wyliczył w raporcie “Różnice w wynagrodzeniach kobiet i mężczyzn w Polsce w 2020 roku”, że w październiku 2020 r. przeciętna pensja brutto mężczyzn była aż o 14,7 proc. większa od przeciętnej pensji brutto kobiet, a przeciętna stawka godzinowa mężczyzn – większa o 8,9 proc. Jeszcze inne, bardziej optymistyczne dane podał w 2021 r. Eurostat (Europejski Urząd Statystyczny), według którego luka płacowa nad Wisłą wynosi 4,5 proc., czyli znacznie mniej niż w całej UE (12,7 proc.).


Jak widać, dane o luce płacowej nie są jednorodne, a liczby się od siebie różnią. Nie pozostawiają jednak wątpliwości, że ta luka istnieje, a wielu mężczyzn wciąż zarabia więcej niż wiele kobiet: przy podobnych kwalifikacjach, doświadczeniu zawodowym, często nawet na tym samym stanowisku. Zresztą na pewno same znamy takie historie: z doświadczenia własnego, koleżanek, znajomych, ale i zupełnie obcych kobiet. To realny problem, nawet w Hollywood, Fabryce Snów.


Ale skąd bierze się gender pay gap? W 2023 roku Parlament Europejski wykazał cztery główne przyczyny. Pierwsza: Polki wykonują średnio więcej pracy nieodpłatnej (to głównie opieka nad domem i dziećmi, których wciąż nie uznaje się za pracę) niż Polacy, co pozostawia mniej czasu lub w ogóle na pracę płatną. Według danych Eurostatu z 2022 roku aż 28 proc. kobiet i tylko 8 proc. mężczyzn pracuje w niepełnym wymiarze godzin.


Druga przyczyna luki płacowej to częstsze przerwy kobiet w karierze zawodowej lub rezygnacja z niej na rzecz obowiązków domowych. Trzecia: przewaga kobiet w niskopłatnych sektorach. “Za ok. 24 proc. całkowitej luki płacowej między kobietami a mężczyznami odpowiada nadreprezentacja kobiet w sektorach o stosunkowo niskich płacach, takich jak sektor opiekuńczy, opieki zdrowotnej lub edukacja. Wzrosła liczba kobiet w nauce, technologii i inżynierii. W 2021 roku kobiety stanowiły 41 proc. siły roboczej” – informuje Parlament Europejski.


Jest i czwarta główna przyczyna mniejszych zarobków kobiet: wciąż jest nas mniej na stanowiskach kierowniczych czy zarządczych. Z badań Eurostatu wynika, że w 2020 r. w całej Unii Europejskiej kobiety stanowiły 34 proc. menedżerów, będąc prawie połową zatrudnionych. A nawet jeśli już są liderkami, to zarabiają aż o 23 proc. mniej na godzinę niż liderzy.


Dlaczego? Kobiety wciąż często uważa się za mniej kompetentne od mężczyzn, nawet jeśli ich edukacja i doświadczenia są niemalże identyczne. To czysta dyskryminacja, która bierze się, chociażby ze szkodliwych kulturowych stereotypów o nadmiernej emocjonalności kobiet mającej utrudniać im podejmowanie trudnych decyzji, braku umiejętności w zarządzaniu czy “słabszej płci”. Czyli patriarchat dalej ma się dobrze, a szklany sufit wciąż nie pęka.


Chcesz wrócić do pracy? Państwo rzuci ci kłody pod nogi

To wszystko nie napawa optymizmem, zwłaszcza jeśli popatrzymy w Polsce na inne trudności kobiet na rynku pracy. Największe wciąż napotykają te Polki, które planują założyć rodzinę lub mają małe dzieci, a w prorodzinnym (w teorii) państwie jest to wręcz skandaliczne.


Kobiety, które nie mają umowy o pracę i są na tzw. śmieciówkach, często są zmuszone zrezygnować z pracy, bo nie przysługuje im płatny urlop macierzyński. W przypadku, gdy są to samotne matki i nie mają źródła dochodu, ich sytuacja może stać się dramatyczna (nie mówiąc już o samotnych matkach dzieci z niepełnosprawnością). Podobnie zresztą jak kobiet, które są zwalniane, gdy zachodzą w ciążę lub mają problem z powrotem do firmy po urodzeniu dziecka. A zdarza się to alarmująco często.


Dzisiaj kobiety niby mają wybór: mogą opiekować się dziećmi lub wrócić do pracy. W rzeczywistości wiele z nich wcale nie ma wyboru. Bo co zrobić z małym dzieckiem, skoro w Polsce wciąż brakuje żłobków i przedszkoli? Jak podało w 2023 r. Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej, w aż 1105 gminach (czyli 44,6 proc. wszystkich gmin w Polsce) nie ma żłobków ani innych miejsc opieki dla maluchów. A jeśli już są, to wiele z nich jest prywatnych i płatnych, na które wielu rodziców po prostu nie stać. Podobnie zresztą jak na nianię.


Co wtedy? Z racji, że kulturowo to kobiety wciąż są uznawane za opiekunki i piastunki domowego ogniska (a mężczyźni mają zapewnić im i dzieciom byt), to właśnie matki najczęściej rezygnują z pracy zarobkowej w podbramkowych sytuacjach. Przypadki, gdy to mężczyźni zostają w domach z dziećmi, podczas gdy ich partnerka utrzymuje rodzinę, są znacznie rzadsze, co uwarunkowane jest i kulturą (“facet w domu?!”), i ekonomią: to właśnie oni częściej zarabiają więcej. Czyli nawet jeśli kobieta chce wrócić do pracy, to często zwyczajnie… po prostu nie może.


Nie mogę nie wspomnieć o kolejnym mało wesołym fakcie: nierówność na rynku w pracy dotyka także nas w kwestii dyskryminacji czy molestowania seksualnego. Oba te zjawiska częściej doświadczają kobiety niż mężczyźni. Z badania przeprowadzonego w 2021 roku przez InterviewMe wynika, że jeden na czworo Polaków doświadczył molestowania seksualnego w pracy, w tym: 26 proc. kobiet i 22 proc. mężczyzn. 3 proc. kobiet przyznało, że dzieje się to praktycznie cały czas. I chociaż i molestowanie, i dyskryminacja ze względu na płeć są zakazane w kodeksie pracy, to prawo swoje, a rzeczywistość swoje.


Kobieto, nie chcesz gender gap? Idź na wybory!

Dlaczego o tym piszę? Żeby udowodnić, że równość płciowa wciąż nie istnieje, z czego warto zdawać sobie sprawę, szczególnie przed nadchodzącymi wyborami parlamentarnymi. Ci kandydaci, którzy twierdzą, że życie Polek to bajka, albo kłamią, albo są ignorantami. A ci, którzy chcą odebrać nam kolejne prawa, są realnym zagrożeniem dla kobiet.


Tymczasem w 2019 roku swój głos do urn wrzuciło jedynie 61,5 proc. Polek, a co druga w wieku 18-39 lat nie zamierza głosować. To błędne koło: jeśli nie głosujemy, nie będziemy mieć w Parlamencie swojej godnej reprezentacji. Nic się nie zmieni, jeśli same i sami nie zawalczymy o zmianę.


Wszystko w naszych rękach i to dosłownie, bo kobiety stanowią 53 proc. osób uprawnionych do głosowania – większość. Jeśli nie pójdziemy do lokalu wyborczego, ktoś wybierze za nas i to być może kogoś, kogo ani nie obchodzi równość, ani nie obchodzą kobiety.


Dlatego idźmy na wybory i głosujmy mądrze. Sprawdzajmy programy partii pod kątem praw kobiet i wybierzmy taką, dla których są one jednym z priorytetów. Która z uporem maniaka nie powtarza, że kobiety w Polsce mają życie usłane różami i która nie traktuje kobiet jak rzeczy. Nie zrażajmy się, jeśli nikt nie odpowiada nam w stu procentach. Wybierzmy partię i kandydata, którym najbliżej jest do naszych poglądów.


Mamy głos i wykorzystajmy go. Zawalczmy o równość: nie tylko na rynku pracy.



Tekst: Aleksandra Gersz


Komentáře


DO:ŁĄCZ DO NEWSLETTERA!

bottom of page