Do w praktyce najważniejszych wyborów w Polsce zostało kilka dni. Kilka dni do zakończenia kampanii pełnej nienawiści, szczucia i straszenia kontrkandydatami – pisze Patrycja Leonarczyk z Fundacji Impuls.
Kampania powoli dobiega końca, a i debata, przygotowana przez stronniczą Telewizję Polską już za nami. Bardzo chciałam usłyszeć na niej, jak kandydaci zapatrują się na kwestie ochrony zdrowia, środowiska, kwestie mieszkalnictwa czy zdrowia psychicznego. Zamiast rzetelnych argumentów mogliśmy obserwować międzypartyjne wojenki i wypominanie sobie przeszłości, której osobiście nie jestem w stanie, ze względu na młody wiek, pamiętać.
Dopiero drugi raz będę mogła głosować w wyborach parlamentarnych, a już jestem, jak wiele młodych osób zmęczona tą nieustanną walką i parlamentarnym duopolem. Tak jest, od kiedy pamiętam. Od zawsze słuchałam rozmów rodziny o polityce – od zawsze na ich ustach pojawiają się te dwie najzacieklej walczące ze sobą partie, nie ma innej opcji, żadnej alternatywy.
Czasy mojego dzieciństwa, wydaje mi się, nie były aż tak spolaryzowane, jak dzisiejszy dyskurs polityczny. Dziś debata w polskich mediach, między innymi tych publicznych, które teoretycznie dla każdego, opiera się na propagandzie, przepychankach słownych, wypominaniu rzeczy, które działy się, kiedy osoby z mojego rocznika chodziły jeszcze do podstawówki.
Problemy, przed którymi stoimy, wchodząc w dorosłość i merytoryczne dyskusje schodzą na dalszy plan, bo przecież starsze pokolenie zajmuje się pogłębianiem polaryzacji, jakby nie chcąc zatrzymać się i podyskutować, usłyszeć się wzajemnie.
Najbardziej dziś potrzebne jest otwarcie się na drugiego człowieka, zwłaszcza że w końcu wszyscy jesteśmy obywatelami Polski i nas wszystkich dotyczą te same problemy. Dziadkowie nie mogą pomijać problemu z dostępem do mieszkań, ponieważ jest to problem zajmujący ich wnuków, którzy pracując na dwa etaty, zaniedbują więzy rodzinne, są wypaleni i zestresowani. Musimy wzajemnie się zrozumieć i stać się prawdziwą opozycją do wszystkiego, co jest złe w naszym dyskursie politycznym. A najgorsze jest dzielenie społeczeństwa.
Nie zliczę, ile razy spotkałam się z klasistowskimi stwierdzeniami, że na partię X głosują „niedouczeni wieśniacy”. Ile można obrzucać się inwektywami, „lewakami”, „ekoterrorystami”? Osoby, które chcą otworzyć dyskusję, zwrócić uwagę na coś innego niż to, co 15 lat temu powiedział Donald Tusk albo Jarosław Kaczyński, najpewniej usłyszą jeden z podobnych epitetów.
Społeczeństwo jest podzielone jak nigdy i to właśnie dla nas wszystkich pójdę głosować – byśmy mogli znowu po prostu usiąść i porozmawiać, zamiast odwoływać się do odległej przeszłości, która w niektórych opowieściach sięga czasów PRL.
Nas młodych już to nie obchodzi – zagłosuję, żeby móc widzieć jakąkolwiek przyszłość, zamiast rozpatrywać przeszłe żale. Chcemy pozbyć się nic niewnoszących rozmów i mowy nienawiści w przestrzeni publicznej. Głosuję dla nas wszystkich, bo potrzebujemy skupić się na teraz, bo tylko dziś możemy zrobić cokolwiek, żeby nasze jutro nie było tak tragiczne i naznaczone kryzysem rynku mieszkaniowego i katastrofą klimatyczną.
Niech inni się kłócą, my patrzmy w przyszłość i patrzmy na swój interes, gdyż to MY wchodzimy w dorosłość razem z odpowiedzialnością i głosem wyborczym. Głosuję dla swojej rodziny, by miała dostęp do rzetelnych, neutralnych informacji i żeby nie żyła w strachu indukowanym przez polityków dbających jedynie o swoją wygraną i wykorzystujących każde środki, by zyskać więcej.
Głosuje też dla innych kobiet i dziewczynek, które teraz są być może zbyt małe, by zrozumieć wagę oddanego głosu. Głosuję, bo szanuję to, co dla mnie wywalczyły ponad sto lat temu sufrażystki. W mojej rodzinie tradycja głosowania jest od zawsze, a moja śp. babcia była pierwszą kobietą z rodziny, która mogła wziąć udział w wyborach. Robię to też dla niej i przeszłych pokoleń, które swoją pracą i zaangażowaniem robiły wszystko, by Polska teraz była wolna i mogła z nadzieją patrzeć w przyszłość.
Autorka: Patrycja Leonarczyk
Zdjęcie: Unsplash/Marcus Spiske