top of page

Kobiety budują bardziej stabilny świat. Tam, gdzie ich głos jest słyszalny, jest mniej konfliktów

Dlaczego warto głosować na kobiety? I czy aby na pewno warto? Warto – tak samo, jak warto głosować na mężczyzn. Wszystko bowiem zależy od tego, kim jest ów mężczyzna i owa kobieta. Tylko tyle i – w przypadku kobiet – aż tyle, bo kobiety wciąż muszą zrobić więcej, by w ogóle zostać zauważone. Warto więc popierać ich kandydaturę, by zachęcać kolejne z nas do aktywnego uczestnictwa w życiu politycznym. Tym bardziej że jesteśmy mistrzyniami w krytykowaniu siebie i w dostrzeganiu swoich „wad”.



O wymaganiach, zdecydowanie większych, stawianych kobietom „w przyznawaniu czołowych miejsc na listach wyborczych na 'najcenniejszych' politycznie miejscach, przynoszących największe szanse na mandat” można przeczytać w Biuletynie Rzecznika Praw Obywatelskich z 2020 roku. Choć chyba nie będzie to zaskoczeniem, że „jeżeli wystawiana jest kobieta, to zazwyczaj ciesząca się większym poparciem niż mężczyźni”.


Warto głosować na kobiety, bo skoro w społeczeństwie jest nas połowa, to powinnyśmy mieć swoją, proporcjonalnie odpowiednią, reprezentację wśród tych, którzy decydują o naszym życiu, o naszej codzienności. To my, kobiety, wiemy, co trapi kobiety, czego nam trzeba i na jakie wyzwania napotykamy na wielu życiowych płaszczyznach.


„Jednym z powodów niskiego odsetka kobiet w polityce pozostaje nierówny podział obowiązków w ramach gospodarstwa domowego, który skutkuje nadmiernym obciążeniem kobiet. Kompleksowa polityka prorodzinna, zapewnienie dostępu do usług opiekuńczych i rozwój instytucji opiekuńczych, umożliwiający rodzicom łączenie obowiązków zawodowych i rodzinnych, są kluczowymi warunkami wysokiej aktywności kobiet i pełnienia przez nie funkcji przywódczych w sferze publicznej” – pisała w marcu 2022 w odpowiedzi na pismo Rzecznika Praw Obywatelskich Anna Schmidt, Pełnomocniczka Rządu do Spraw Równego Traktowania.


Jesteśmy pełnoprawnymi członkiniami społeczeństwa, a więc dobrze by było, by o naszych sprawach, naszych interesach, w równej mierze decydował ktoś, kto informacje o nich ma z pierwszej ręki. A mężczyzna, choćby nie wiem, jak był prawy i myślał równościowo, jak dobre miał intencje, nie będzie zdawał sobie sprawy z niuansów, choć pewnie i nie tylko z nich.


Naszych reprezentantek jest mniej w polityce, zarówno tej rozgrywającej się na szczeblu krajowym, jak i lokalnym. Kierownicze stanowiskach państwowych instytucji głównie zajmują mężczyźni, a to oznacza – powtórzę – że to oni decydują o naszej rzeczywistości, o tym, jakie mamy prawa i jakie obowiązki. Tam na „górze” brakuje nas – kobiet kompetentnych, ambitnych, zaangażowanych, postępowych, wrażliwych na potrzeby innych.


Kobiety i mężczyźni mają różne doświadczenia. I bardzo dobrze, bo to zwiększa szanse na wprowadzenie najlepszych dla obywateli i obywatelek rozwiązań i regulacji. Oczywiście nie twierdzę, że wszystkie kobiety są takie same, że wszystkie kierują się tymi samymi wartościami i wszystkie nadają się do polityki, ale… Warto wziąć pod uwagę inne spojrzenie, by lepiej rozwiązywać problemy społeczne i wprowadzać pozytywne zmiany.


Jeśli ktoś twierdził, że nie głosuje, bo nie ma to żadnego znaczenia, powinien jeszcze raz, uważnie, spojrzeć wstecz. Przyjrzeć się ostatnim czasom w Polsce. Te wyjątkowo mocno pokazały nam, jak wielki wpływ na nasze życia, na naszych bliskich, a nawet na nasze ciała ma polityka. Decyzje podejmowane w Sejmie dotyczą każdego obszaru – zarobków, opieki zdrowotnej, edukacji. Kiedy nie głosujemy i nie głosujemy w sposób przemyślany, oddajemy prawo do decydowania o nas przypadkowym, a często reprezentującym postawy sprzeczne z naszymi poglądami, osobom i ruchom.


Od stycznia 2011 roku, czyli od 12 lat na listach wyborczych w Polsce kobiet musi być minimum 35 proc. Zaznaczę tylko, że za tym projektem nie opowiedział się wtedy nikt z Prawa i Sprawiedliwości. Nikt.


Dziś, wśród kończących kadencję parlamentarzystów i parlamentarzystek, tych drugich jest 130. 130 posłanek. Dużo? Mało? W tym miejscu warto wyobrazić sobie, jak najpewniej wyglądałaby reakcja wielu osób, gdyby odwrócić proporcje, gdyby to posłów w sejmowych ławach było 130, a – jak łatwo policzyć – kobiet 330. Hm?


Gdyby nie wcześniejsza dyskusja i wprowadzone zmiany pewnie nie udałoby nam się wprowadzić do Sejmu nawet takiej liczby kobiet. Ale to nadal za mało, nadal jesteśmy niedoreprezentowane, i właśnie dlatego warto dyskutować dalej, warto rozmawiać i edukować, bo chodzi o świadomość.


Polityka to męski świat? Być może, jeśli mówimy o świecie, jaki widzimy obecnie. Choć zaznaczyć trzeba, że od kilkunastu lat obserwujemy zmiany. Z roku na rok – patrząc na tę kwestię globalnie – rośnie procentowy udział kobiet w parlamentach. Islandia jest najbliżej złotego środka, czyli równej reprezentacji kobiet i mężczyzn.


Dlaczego warto głosować na kobiety? Ponieważ okazuje się, że za większym udziałem tychże w polityce idzie też mniejsze prawdopodobieństwo konfliktów. Badania wskazują, że kobiety potrafią budować bardziej pokojowy i stabilny świat. W państwach, gdzie głos kobiet jest słyszalny i przede wszystkim brany pod uwagę, poziom konfliktów jest niższy. Dostrzega się też większą stabilność.


Do tego koszyka kilka argumentów przemawiających „za” głosowaniem na kobiety dorzuca także Narodowy Demokratyczny Instytut Spraw Międzynarodowych (NDI). Blisko 40-letnia obserwacja 100 krajów pozwala twierdzić, że kobiety częściej niż mężczyźni: działają ponad podziałami partyjnymi, reagują na obawy wyborców, pomagają zapewniać trwały pokój, priorytetowo traktują kwestie zdrowia, edukacji oraz inne wskaźniki rozwoju. A poza tym wzmacniają zaufanie obywateli i obywatelek do demokracji.


Madeleine Albright, przewodnicząca NDI, stwierdziła, że w przypadku kobiet sprawujących władzę można liczyć, że „podejmą kwestie pomijane przez innych, będą wspierać idee, którym inni się sprzeciwiają, oraz będą dążyć do kresu nadużyć, które inni akceptują”.


Być może to truizm, ale – reprezentacja ma znaczenie. Wspierajmy polityczne ambicje kobiet, a poprzez to kształtujmy politykę, która będzie nam sprzyjać i odpowiadać na nasze potrzeby. Nas głos się liczy, więc niech będzie wysłuchany. I ten oddany przy urnie i ten zabrany przez nasze przedstawicielki. Demokratyczne procesy nie spadły nam z nieba, nie są doskonałe, ale warto być aktywną, by móc wpływać na ich poprawę.


Głęboko wierzę w to, że kobiety mają w sobie coś, co sprawia, że nie dbamy tylko o nasze partykularne interesy. Na koniec pozwolę sobie zacytować byłą premierę Nowej Zelandii Jacindę Ardern. Na pytanie o cechy, które pomogły jej na drodze do przywództwa, bez zastanowienia odpowiedziała: życzliwość, odwaga w byciu życzliwą i kierowanie się empatią.


„Jedną z zasmucających rzeczy w świecie polityki, którą zauważyłam, jest to, że ponieważ kładliśmy nacisk na takie cechy jak asertywność i siła, zaczęliśmy automatycznie zakładać, że wykluczają one empatię i życzliwość, a przecież jeśli pomyśleć o problemach, przed którymi stoi świat, to właśnie empatia i życzliwość są nam najbardziej potrzebne. Przywódcy powinni wczuć się w sytuację innych. Skupiając się na postrzeganiu nas jako najsilniejszej osoby na sali, gubimy istotę naszej funkcji. Dlatego z dumą skupiam się na empatii, ponieważ można być jednocześnie wrażliwym i silnym”.


Włączajmy kobiety w procesy podejmowania politycznych decyzji.

Zainteresujmy się kandydującymi kobietami.

A na wybory zabierzmy ze sobą siostry i koleżanki.


Autorka: Aneta Olender

Zdjęcie: Colin Lloyd/Unsplash


Comments


DO:ŁĄCZ DO NEWSLETTERA!

bottom of page