top of page

Jedna na pięć kobiet w Polsce, choć raz stanęła przed dylematem: podpaski czy coś do jedzenia

Porozumiewawcze spojrzenia, szepty albo SMS-y, bo tak dyskretniej. I jedna jedyna myśl w głowie, jedno marzenie – móc teleportować się do toalety. Oby tylko nikt – poza zaufaną koleżanką oczywiście – nie usłyszał, nie zauważył, nie zorientował się. Jeśli jest plama, jeśli naprawdę przeciekłam, to… zapadnę się pod ziemię.



Znajomy scenariusz i znajome emocje? Podejrzewam, że tak, jeśli wiesz, co to cykl miesięczny i okres. Wiesz, bo regularnie go doświadczasz. Coś tak naturalnego, coś, czego przecież same sobie nie wybrałyśmy, wciąż wiąże się ze stresem, niezręcznością, a w takich przypadkach, jak właśnie plama na ubraniu, z ogromnym wstydem.


A przecież każda z nas – a na pewno większość – kiedyś przeciekła. Jeśli miałaś szczęście, udało ci się to ukryć. Jeśli nie – pozostał wstyd, bo i okres nadal jest czymś wstydliwym. Jest tabu. Najlepiej, by temat pozostał w tajemnej, magicznej sferze, do której dostęp mają tylko kobiety i dziewczyny. Choć zamiast „magiczna” bardziej pasowałoby tu określenia „odpychająca” i – uwaga – nawet „obrzydliwa”.


Przesadzam? Nie sądzę. Wystarczy przypomnieć, że w reklamach podpasek widzimy niebieski płyn. Wyobraźmy sobie sytuację, w której ktoś ma krwotok z nosa. Odrzuca? Niekoniecznie. A teraz sytuację, w której jakaś kobieta w grupie ma plamę na spodniach, przecieka. Nie mam wątpliwości, że reakcje byłyby zgoła inne. Doskonale o tym wiemy. Każda z nas ma tę świadomość, każda z nią dojrzewała przy wtórze żartów z menstruacji i docinków-tłumaczeń „chyba masz okres”.


Krwawienie może nas zaskoczyć – pojawić się wcześniej lub później – i nie dzieje się to znowu tak rzadko. W porannym pośpiechu możemy zapomnieć wrzucić do torby podpaskę albo tampony. Okres może też być tak obfity, że zabrany zapas nie wystarcza. Najzwyczajniej w świecie możemy też przegapić właściwy moment. I o ile w pracy łatwiej oderwać się od biurka, poprosić o wsparcie znajomą, to w szkole tak łatwo już nie jest.


Niejedna z nas w połowie lekcji zorientowała się, że sytuacja się komplikuje. Jeżeli w plecaku była podpaska, a nauczyciel pozwolił wyjść do toalety, pozostała jeszcze kwestia dyskretnego wyjęcia podpaski i wepchnięcia jej w rękaw (I znowu ten wstyd!). Jeśli jednak nauczyciel odpowiedział „był czas na przerwie” albo „wytrzymasz”, trzeba zacząć się modlić, żeby rzeczywiście wytrzymać do przerwy, żeby się nie skompromitować.


O skupieniu się na omawianym materiale nie ma mowy (żeby tylko nie musieć iść do tablicy i dlaczego nie założyłam tego długiego swetra?!). Siedzisz sztywna, sparaliżowana, jakby mogło to w jakikolwiek sposób pomóc, jakby wstrzymanie się od nawet najmniejszego ruchu mogło zapobiec przelaniu.


Dobrze wiesz, że nie pomoże…


A co, jeśli ślad zostanie na krześle? Czym i jak usunąć go tak, by nikt nie zauważył? Jeśli obok jest przyjaciółka, być może jakoś cię zasłoni, a jeśli siedzi w innej ławce? Jeśli w ogóle jej nie ma? Zawsze można spróbować zasłonić się plecakiem albo przewiązać bluzą w pasie.


A co jeśli wszystkie podpaski i tampony, które miałaś ze sobą, wykorzystałaś? Co, jeśli którejś z nas nie stać na więcej (tak, ubóstwo menstruacyjne to nie mit)? Co wtedy? Papier? Wata? A co jeśli któraś z nas zwyczajnie nie ma kogo poprosić o wsparcie? Co, jeśli czuje się tak zażenowana sytuacją, że nie ma odwagi, by to zrobić?


Trochę zbyt dużo tych „co jeśli” jak na jedną dorastającą osobę, prawda?


A jednak właśnie z takimi uczuciami muszą się mierzyć nastolatki. Choć liczę na to, że kiedyś podejście do okresu się zmieni, to wiem, że nie nastąpi to tak szybko. Ale nie wszystko stracone. Można dziewczynom ułatwić funkcjonowanie w czasie menstruacji i nie wymaga to wielkiej rewolucji (choć dla nas to coś wielkiego). Wystarczy w każdej szkolnej łazience powiesić skrzynkę wypełnioną środkami higienicznymi dostępnymi za darmo. Tylko tyle i aż tyle.


To koło ratunkowe dające poczucie bezpieczeństwa. Nikomu nie muszę się tłumaczyć, nikogo prosić o pomoc, wiem, że w razie czego mogę tam zajrzeć.


Pisząc ten tekst, już słyszę te radosne okrzyki „bzdura”, „zajmij się czymś poważnym”, „śmieszne”. Czy mnie to denerwuje? Może trochę, ale zdecydowanie bardziej smuci – lęk przed przelaniem, może mieć poważne konsekwencje. W przypadku obfitego okresu jedna paczka podpasek, zwłaszcza najtańszych, nie wystarczy, a nie każdego stać na większe zakupy, nawet jeśli paczka kosztuje 8 zł. Co wtedy? Wtedy lepiej zostać w domu, co nie pozostaje bez wpływu na naukę.


Nadal śmieszne? Nie bardzo, a już na pewno nie dla osób, które znalazły się w takiej sytuacji. Tym bardziej że jedna na pięć kobiet w Polsce, choć raz stanęła przed dylematem: podpaski czy coś do jedzenia.


Ekspertki Okresowej Rewolucji informowały, że dziś w polskich szkołach uczy się około 2 milionów dziewcząt, które miesiączkują lub niedługo miesiączkowały będą. Ponad połowa menstruujących uczennic co najmniej raz opuściła zajęcia z powodu okresu. Jedna czwarta zwalniała się z lekcji, bo zabrakło im podpasek lub tamponów.


Żeby było inaczej, wystarczy nie zamykać oczu i nie bagatelizować sprawy. Na darmowe środki menstruacyjne mogą już liczyć uczennice szkół np. we Francji, Szkocji i Wielkiej Brytanii.


Przypomnę, że nie prosiłyśmy się o to, ale, jak to mówią niektórzy, natura takie nas stworzyła, więc staramy się, jak zwykle zresztą, dawać radę i nie narzekać. A jednak, choć to takie naturalne, nierzadko towarzyszy nam poczucie wstydu i upokorzenia, jeśli naprawdę zdarzy nam się przeciec. Może dlatego, że słowo „okres” albo „miesiączka”, a nawet i „menstruacja”, niektórym przez gardło nie przejdzie. Ale to przecież żaden problem. Od czego są niezastąpione „te dni” i „niedyspozycja”, skoro brzmią jakoś tak bardziej elegancko i na pewno nie krępują rozmówcy. (IRONIA)

Autorka:

Aneta Olender – dziennikarka z zawodu, pasji i wykształcenia. Najlepiej czuje się w terenie między ludźmi, bo wtedy może usłyszeć i zobaczyć więcej. Dlatego po tematy społeczne sięga najczęściej. Pierwsze reporterskie kroki stawiała w lokalnej telewizji. Od 5 lat związana z internetem, gdzie odnalazła się także jako prowadząca podcasty.


Zdjęcie: Unsplash/Annika Gordon


Comments


DO:ŁĄCZ DO NEWSLETTERA!

bottom of page