top of page

Anna Pięta: Chcemy rozwalić system i poruszyć emocje, na których fali kobiety zmienią wyniki wyborów

Inicjatywa Wschód walczy o lepszą Polskę dla każdego. Każdego, w tym… kobiet, co dziś, w obliczu brunatnej światopoglądowej fali, niestety wcale nie jest takie oczywiste. A kto najlepiej zadba o sprawy młodych Polek, jeśli nie młode Polki właśnie? Problem w tym, że wiele dziewczyn stroni od polityki i wyborczych urn. Z Anną Piętą ze Wschodu rozmawiamy o nowym, odważnym spocie ruchu, który ma zmobilizować kobiety do pójścia na wybory parlamentarne i pokazuje rządzącym środkowy palec.




Ola Gersz: Kobiety nie chcą chodzić na wybory?


Anna Pięta: Z badań wynika, że co druga Polka w wieku 18-39 lat nie zamierza głosować. Tylko 55 procent kobiet w tym przedziale wiekowym zadeklarowało, że na 100 procent będzie uczestniczyć w wyborach parlamentarnych. Dlatego chcemy zmobilizować młode kobiety do pójścia do urn.


Dlaczego aż tyle Polek nie chce do nich pójść? Bo polityka to panowie w garniturach i ustawy, które nas, kobiet, w ogóle nie dotyczą?


To też. Są zrezygnowane, wkurzone, czują, że to nic nie daje. Mówią, że nie interesują się polityką. Tymczasem wszystko jest dziś polityczne: od powietrza przez wodę po edukację czy zdrowie psychiczne. Twierdzenie, że polityka kogoś nie dotyczy, jest po prostu nieprawdą lub wygodną wymówką.


Inicjatywa Wschód chce pokazać przed wyborami parlamentarnymi, że polityka powinna nas obchodzić, bo jest po prostu o nas. Nie trzeba być w czymś ekspertką, żeby chcieć lepszego życia i godnej reprezentacji naszych praw w Sejmie czy Senacie. Niestety to błędne koło: kiedy nie widzimy naszych reprezentantek w Parlamencie, to nie chcemy iść na wybory, ale jeśli w ogóle nie głosujemy, to po prostu nie będziemy ich mieć.


Kultura też ma chyba coś wspólnego z tą naszą niechęcią do głosowania, prawda?


Na pewno. Niby Polki były jednymi z pierwszych na świecie, które uzyskały prawa wyborcze, ale patriarchalny układ rodzinny to nadal standard, który powielają kolejne pokolenia. Zresztą przecież nie jest tak jedynie w Polsce. My, kobiety, byłyśmy ciągle uciszane, miałyśmy być grzeczne, składać rączki na kolanka, nie awanturować się i nie siedzieć “nieprzyzwoicie”. Dziewczynce nie było wolno złościć się, krzyczeć i w ogóle interesować się za bardzo polityką, bo to była domena ważnych panów w garniturach. Dziś mogę powiedzieć: game over, panowie.


Tak, ważni panowie w garniturach raczej odstraszają od polityki.


I nie tylko oni. Z badań, na które powołują się Przemysław Sadura i Sławomir Sierakowski w swojej książce “Społeczeństwo populistów”, wynika, że kobiety mają większą niechęć do konfliktów niż mężczyźni. Chcą rozwiązywać problem i dążyć do konsensusu, a rodzima polityka jest dzisiaj od tego daleka. Wciąż oglądamy chłystków i neofaszystów, którzy prawie się biją na scenie politycznej albo starszych polityków wykłócających się o wydarzenia sprzed 30 lat. To jest właśnie poziom współczesnej debaty politycznej w Polsce.


Czyli oddanie głosu w wyborach to powiedzenie “dość”? Albo raczej wykrzyczenie.


Jestem we Wschodzie najstarsza: mam 41 lat, a liderki, Dominika i Wiktoria, są ode mnie 20 lat młodsze. Różni nas wiele lat, ale wiesz, co nas łączy? Oczekiwanie na równość i brak podstawowych praw do decydowania o własnym ciele. Nadal ani ja się tego nie doczekałam, ani one. A są to przecież podstawy, o których – jako rozwinięte społeczeństwo i młoda, ale doświadczona demokracja dyskutować już nie powinnyśmy. To pokazuje, jak bardzo w pompie ma się kobiety poza kampanią wyborczą i jak wielu rządzącym to Kościół i słupki poparcia wciąż dyktują poglądy.


Pójście na wybory to odzyskanie naszej sprawczości. Drogę do tego wydeptał już Strajk Kobiet, który zmienił podejście społeczeństwa m.in. do aborcji, ale też pokazał, jak wkurzony głos kobiet może zmieniać rzeczywistość i jaki jest potężny. Prawa aborcyjnego nie zmienił, ale zmienił wiele społecznie i oparcie go na słowie “wy*****alać” było dla wielu totalnym szokiem. Ale tak, możemy bluźnić, możemy się wściekać i możemy żądać naszych praw, bo stanowimy 52 procent tego społeczeństwa. Cicho już byłyśmy.


W kontekście praw kobiet mówisz głównie o prawie do aborcji?


Wcale nie tylko o niej, to najbardziej jaskrawy przykład. Prawa kobiety sprowadza się dziś często głównie do rozrodczości: przerywania ciąży, in vitro, opieki nad dziećmi. Jasne, wszystkie powinnyśmy mieć prawo do decyzji, czy chcemy mieć dzieci, ale te kwestie wielu młodych osób nie dotyczą. Te prawa mogą więc w ogóle nie brać pod uwagę kobiet, które być może w ogóle nie planują rodzicielstwa. Tak jak ja.


Postulaty dla Polek w programach wyborczych dzisiejszych partii są naprawdę kiepskie. Coś tam niby jest, ale niewiele dotyczy nas wszystkich, jak chociażby opieka zdrowotna, a w niej leczenie endometriozy czy kwestia zdrowia psychicznego. Mamy kryzys na tym drugim polu, jakiego Polska w życiu nie widziała i skalę samobójstw, która przy tak niskiej dzietności w naszym kraju (a jesteśmy starzejącym się społeczeństwem), naprawdę za chwilę spowoduje, że zniknie nam kawał pokolenia. Dlaczego prawie nikt na górze nie traktuje tego poważnie?


Ale też zmiany klimatu i stan powietrza (który zabiera co roku 90 tysięcy osób z powodu związanych z nich chorób i alergii) to są rzeczy, które kobiety bardziej czują, widzą i to je martwi. Jako inicjatywa Wschód poruszamy te kluczowe dla współczesnych Polek kwestie w naszym przedwyborczym spocie: niewidzialna i nieodpłatna praca kobiet w domach, strach związany z ciążą, brak tolerancji dla osób LGBT, samotna opieka nad niepełnosprawnymi dziećmi, drożyzna.


Dlatego w finałowej scenie waszego spotu kobiety, które zgromadziły się w Warszawie, przykładają środkowy palec do ust i pokazują"fucka”?


Stanowimy prawie 52 procent społeczeństwa, jesteśmy większością i nadal mamy prosić się o prawa jak mniejszości, które w Polsce i tak mają przerąbane?! Tym “fuckiem” pokazujemy nasz gniew. Dlatego to palec środkowy, a nie palec wskazujący oznaczający “cicho”. Powtarzam: cicho, już byłyśmy. Mam dosyć wysłuchiwania tych wszystkich bzdur, że kobiety umierały i będę umierać albo że dajemy w szyję. Że powinnyśmy być podległe mężczyznom albo jesteśmy trochę wyżej niż dobytek i zwierzęta.


No ja p****olę, co to jest za regres?! Już dosyć. Serio dosyć. Te teksty wypowiadane są głównie przez skrzywdzonych panów, którzy nie mają zielonego pojęcia o tym, jak to jest być kobietą w Polsce w 2023 roku. Gdzie edukacja dla nich? Zagarnęła to niestety Konfederacja i bardzo tym chłopakom takich poglądów współczuję, ale, na Boga, ile można się w tym kraju bać i czekać na swoją kolej w hierarchii problemów?


Dlatego w naszym spocie odeszłyśmy od pokazywania kobiet jako biernych ofiar, które to wszystko znoszą. Dziś pokazuję ci “fucka” i wsadzam palec w system. System, który jest pochrzaniony i nie bierze mnie pod uwagę, mimo że jestem większością tego społeczeństwa. Tym środkowym palcem mówię: wy*****alać, idę 15 października na wybory, bo mam do tego prawo i chcę zabetonowany dziadocen z tego Sejmu wygłosować.


Czyli jesteś wku***ona?


Jestem wku***ona, ale zmieniłam ten wku*w na strategię i działanie. A to wcale nie było oczywiste. Na planie spotu Wschodu podeszła do mnie koleżanka i powiedziała: "Ania, mówiłaś, że nie będziesz się już angażować", a ja odpowiedziałam: "Marta, kłamałam". “Kłamałam” oczywiście z przymrużeniem oka, ale jednak nie udaje mi się nie angażować.


Dlaczego się wtedy poddałaś?


Rok temu byłam zrezygnowana, czułam, że moje działanie nic nie daje. Miałam już to gdzieś. Myślałam: niech ten kraj spłonie, po prostu się wyprowadzę z Polski i nie będę dyskutować z trollami. Od tego czasu wiele się jednak zmieniło: na dobre dołączyłam do Wschodu, z którym wcześniej współpracowałam. Nasze liderki Dominika i Wiktoria pokazały mi, że jest jeszcze dużo do zrobienia, jak w temacie kobiet, który jest mi najbliższy. Zobaczyłam, że mam z kim to robić, a nasze połączone siły weszły na nowy poziom sprawczości, co uruchomiło we mnie nowe pokłady nadziei. Dlatego kłamałam: wciąż tu jestem i nigdzie się nie wybieram.


Do udziału w spocie namawiałaś m.in. na Instagramie. Ciężko było zebrać chętne, które pokażą środkowe palce do kamery?


Byłam bardzo zestresowana, bo myślałam, że będzie nas mało. Ale pod Pomnik Saperów (a nie Pomnik Matki Polki, co jest znaczące) przyszedł tłum kobiet i wyszło świetnie. Było to naprawdę trudne przedsięwzięcie, bo duże, niczym produkcja filmowa. Na szczęście czuwał nad nim nasz świetny producent Michał Cichomski, za reżyserię odpowiadał Marcin Pucyk, a za zdjęcia Maciej Ryter.


Chwilę zastanawiałyśmy się we Wschodzie, jaki będzie odbiór spotu, skoro stoi za nim operacyjnie tylu mężczyzn i czy ktoś się o to nie przyczepi. Ale to Marcin przyszedł do nas z pomysłem na spot i potem razem to dopracowaliśmy, tak żeby pasował on do tego, co czujemy i co wynika z badań dotyczących największych obaw i potrzeb Polek. Mój feminizm dziś włącza wszystkich i wszyscy pracowaliśmy nad tym spotem. Jeśli panowie chcą pomóc kobietom wyrazić swój głos, to mogę się tylko cieszyć.


Czyli faceci z ekipy was wspierali?


Bardzo. Pomagali w tym spocie kochani, wspierający i naprawdę wrażliwi mężczyźni, którzy wiedzą, że potrzebujemy równości i których również wykańcza toksyczna męskość i patriarchat. Połowa członków ekipy zrzekła się nawet honorarium, bo tak bardzo wkurza ich obecna sytuacja polityczna. Nasz reżyser również bardzo nam kibicuje, bo sam ma córkę. Marcin wyjawił, że zupełnie nie wie, jak rozmawiać dzisiaj z młodymi mężczyznami, skoro co drugi zadeklarował, że chce głosować na Konfederację. Chociaż nie wiadomo oczywiście, czy to ostatecznie zrobi.


Jak myślisz dlaczego?


Cóż, to nie tylko problem Polski, że pomysły z piekła rodem wobec kobiet czy mniejszości tak teraz odżywają. Ten stary system walczy o to, żeby utrzymać dominację białych, heteroseksualnych mężczyzn, którzy udają, że wiedzą lepiej. Ta zmiana jest jednak większa niż ich ego i piekielne scenariusze, które sobie poukładali. Świat jest wielowymiarowy i coraz mniej binarny, nie jest już tak prosto, jak kiedyś i to może wiele osób bardzo denerwować. Owszem, to trudne, ale nieuniknione.


Kiedy premiera waszego mobilizującego spotu?


2 października w centrum Warszawy, na razie nie możemy więcej zdradzić. A potem jedziemy ze spotem w trasę po całej Polsce, bo to w nie w Warszawie, ale w mniejszych miastach i zapomnianych regionach rozstrzygną się te wybory. To tam potrzeba większej mobilizacji. Chcemy, żeby spot wyszedł poza bańkę, poniósł się. Liczymy na viral. Aktualnie jest tych spotów profrekwencyjnych mnóstwo i super, bo myślę, że każdy trafi do innej grupy. My jednak chcemy rozwalić system i poruszyć emocje, na których fali naprawdę kobiety zmienią wyniki tych wyborów.


Rozmawiała Aleksandra Gersz

DO:ŁĄCZ DO NEWSLETTERA!

bottom of page